Tym razem zdjęcie tytułowe wszystko zdradziło, czyli wiadomo, że omówimy sobie dwie odznaki. Obie ciekawe, obie rzadkie, no i rzecz jasna obie drogie, z tym, że jedna bardzo droga.
Po dłuższej przerwie spowodowanej perturbacjami zdrowotnymi i zawodowymi, sporą ilością obowiązków wracam na łamy swojego bloga. Kontynuujemy cykl wpisów o odznakach kwalifikacyjnych. Zauważyłem, że lepiej się czytają bardziej obszerne opisy. Ale dotyczące mniejszej ilości ,,opisywanych obiektów”.
Pierwszą jest bardzo znana odznaka Maschinengewehr-Schützenauszeichnung czyli odznaka kwalifikacyjna dla strzelców z karabinu maszynowego.
Na pierwszy ,,rzut” wrzucimy przepiękną w swej formie odznakę ze złowrogim smokiem ziejącym ogniem. Oczywiście zdjęcia pochodzą z Internetu, ja tymi odznakami jeszcze nie dysponuję, a widząc aktualne ceny to nieprędko je nabędę. Miałem kiedyś jedną, ale powodowany życiowymi koniecznościami ja sprzedałem, boleje nad tym do dzisiaj…. Oszczędzam Wam widoku rewersów, są takie jak inne, w dwóch formach pełnej i wytłaczanej. Co za tym idzie wykonane z różnych metali, odsyłam do poprzednich wpisów, tam cos niecoś o tym napisałem.


Jak przystało na dualistyczną monarchię mamy dwie wersje tej odznaki (o czym juz pisałem) różniące się kształtem korony. Obie wersje – na zdjęciach powyżej. Dolne zdjęcie to oczywiście odznaka z koroną Św. Stefana czyli mamy do czynienia z wersją węgierską, tradycyjnie rzadszą i droższą… Tak tytułem wtrętu, w niektórych krajach już po upadku monarchii naddunajskiej, odznaki funkcjonowały w zbliżonej formie nieprzerwanie. Na pewno do wybuchu drugiej wojny. Moim zdaniem nawet do jej zakończenia. I nie mam tylko na myśli odznak wyróżniających obsługę karabinów maszynowych !
Zdjęcia poniżej



Jak widzimy odznaki całkiem nieźle funkcjonowały zwłaszcza w armii węgierskiej. Od razu nasuwa się uwaga, że możliwe są pomyłki przy zakupie, ponieważ te odznaki okresu międzywojennego też spotyka sie w handlu, ale są chyba rzadsze niż austrowęgierskie, więc wielkiej straty nie będzie jak ich nabędziemy. Czysty zysk o ile ktoś zbiera odznaki w szerszym ujęciu…


Przy okazji na fundamencie wzorów ewoluowały i inne wzory i specjalności jak na zdjęciu poniżej i powyżej 😉

No dobrze, pooglądaliśmy sobie obrazki, a czas trochę poczytać 🙂
Karabin maszynowy nazywany był w okresie Wielkiej Wojny ,,królem okopów” i to nie jest określenie na wyrost! Po artylerii był na drugim miejscu pod względem ilości żołnierzy posłanych na drugi świat. Odnosząc się zaś do ilości żołnierzy, którzy zginęli w latach 1914-18, ocenianej na 10 milionów, można sobie wyobrazić jaka rolę odegrał w tej hekatombie karabin maszynowy !

Krążą opowieści, o żołnierzach obsługi karabinów maszynowych, którzy przed wzięciem do niewoli pozbywali sie z kołnierzy charakterystycznego ziejącego ogniem smoka, by nie zostać od razu rozstrzelanym, jaki to los spotykał obsługę karabinów maszynowych. Ile w ty prawdy nie wiem, ale słyszałem te opowieści od kilu osób. Poniżej odznaki oddziałów karabinów maszynowych. Te górne noszone na czapkach, smoki na kołnierzu. Przy smokach tez jak widzicie mamy wyróżniki węgierskie w postaci innej korony (po prawej).
O ile odznak kwalifikacyjnych nie nosili oficerowie, tak odznaki kołnierzowe i czapkowe jak najbardziej. Oficerów wyróżniono złotym kolorem tych odznak.


Takie odznaki możliwe, że były szybko usuwane przez posiadaczy w momencie wzięcia ich do niewoli.
Na początku wojny dywizja austrowęgierska dysponowała przeciętnie około 30 karabinami maszynowymi, a pod koniec wojny liczba ta w niektórych oddziałach zwiększyła się nawet dziesięciokrotnie! Skuteczność morderczego działania karabinów maszynowych i oczywiście ich załóg opisuje między innymi porucznik Bogdan Chłopicki służący w armii rosyjskiej Polak, potomek generała Chłopickiego. W trakcie oblężenia Twierdzy Przemyśl, opisuje, że 100 metrowy odcinek atakowany przez jego 200 osobową kompanię przebyło żywych jedynie 30 żołnierzy….
Nie sądzę więc, by żołnierze z obsługi takiego śmiercionośnego urządzenia obu stron byli traktowani pobłażliwie.
Tak całkiem odbiegając od tematu szczególnie ostremu traktowaniu poddawani byli żołnierze kajzerowskich Niemiec również w trakcie Wielkiej Wojny, u których przy pasie dyndał bagnet – piła. Bagnet ten w trakcie walki wręcz ,,na bagnety” nie dawał ponoć szans na przeżycie, patrosząc ofiarę takiej potyczki. Stąd z opowiadań zasłyszanych, niemieccy żołnierze nagminnie je gubili i łamali pobierając inne zwykłe bagnety w miejsce uszkodzonych. Ale też z drugiej strony wielu żołnierzy specjalnie dorabiało taką piłę do zwykłych bagnetów, by były bardziej śmiercionośne, łamiąc postanowienia Konwencji Haskiej z 1907 roku. Francuzi nie brali takich jeńców do niewoli, tylko ich od razu rozstrzeliwali.

Ale wracajmy do odznaki ! Ustanowiono ja w 1908 roku, relatywnie późno, ale ma to oczywisty związek ze stopniowym rozwojem broni maszynowej.
Kto mógł zostać uznanym strzelcem karabinu maszynowego?
Zgodnie z instrukcją strzelania z karabinu maszynowego:
(Schiesinstruktion für Maschinengewhr ), „żołnierze” (szeregowi i podoficerowie), operatorzy karabinów maszynowych, którzy osiągnęli 50% trafienia podczas ostrego strzelania, są określani jako „strzelcy”. Jeśli podczas kolejnego strzelania w trudnych warunkach polowych osiągną 15% trafień, ale 40% trafionych celów, zostają mianowani na stanowisko: strzelców karabinów maszynowych (Maschinengewehrschützen).

Czy żołnierze w okresie wojny nosili odznaki kwalifikacyjne? Na zdjęciach ,,wojennych” z taki odznakami paradują, czy było to powszechne? Chyba nie. Wszelkie wyróżniki począwszy od pierwszych dni wojny były stopniowo usuwane, by zunifikowany mundur ,,szarży” nie wyróżniał sie w masie atakujących żołnierzy. W ten sposób i oficerowie odeszli od żółto czarnych pasów widocznych z daleka, a rangi podoficerskie stopniowo zaczęły z czasem zasłaniać wywiniętym halsztukiem patki kołnierzowe. Chociaż nie było to powszechne. Na niektórych zdjęciach widzimy pełną krasę frontowych odznaczeń a pomiędzy nimi właśnie odznaki kwalifikacyjne. W ataku, chyba te wszystkie ozdoby, oczywiście poza tymi czapkowymi i ,,patkowymi”, chowano do kieszeni, przywieszając do pozowanych zdjęć. Jakkolwiek często widujemy bardziej ,,pospolite” odznaki kwalifikacyjne wyciągane przez poszukiwaczy i oferowane do sprzedaży. Jako, że ich stan sugeruje, że asą wykopywane zapewne na pierwszowojennych pobojowiskach, pozwala nam wnioskować, że jednak jeśli nie przypięte do munduru to mogły być noszone w kieszeniach i gubione w trakcie walki.

Drugą odznaką jest odznaka Krankenpflegerauszeichnung (Krankenpfleger-Auszeichnung)
Czyli odznaka dla wykwalifikowanego personelu medycznego, z przynajmniej 6 miesięcznym doświadczeniem w pielęgnacji chorych, w tym chorych na choroby zakaźne. Odznakę ta można było otrzymać na wniosek komendanta szpitala wojskowego, oraz innych dowódców raczej bezpośrednio związanych z opieką nad chorymi i pierwszą pomocą.
Ustanowiono ją w 1906 roku. Jest to jedyna odznaka kwalifikacyjna posiadająca emalię, czyli niejako trzyczęściowa (zaczep, rdzeń odznaki i nakładka z krzyżem na białym polu). Od 1915 roku ta sama odznaka przynależna była personelowi medycznemu marynarki wojennej.
Jest bardzo rzadka i praktycznie w tej chwili nie spotykana na rynku kolekcjonerskim. Ostatni raz widziałem pełna emocji licytację na Ebay chyba z 10 lat temu. W tedy sprzedano ją za mniej więcej 1800 złotych z tego co pamiętam. Aktualna cena jest mi nieznana, ale zapewne 2-3 krotnie wyższa od tej sprzed lat.

Z tematem tej odznaki wiąże się inna odznaka, którą opisałem swego czasu na tym blogu
dla chętnych wklejam link
http://orderywojenne.pl/aw-odznaka-czerwonego-krzyza/
A nasza odznaka jest słabo reprezentowana na zdjęciach, udało mi sie wydobyć dosłownie dwa zdjęcia (chociaż swego czasu widziałem ich więcej tak mi sie wydaje) z Internetu. Prezentuję je poniżej.


Odznaki te były powielane podobnie jak poprzednia w niektórych państwach dawnej monarchii austrowęgierskiej. I to te odznaki mogą spowodować problemy zakupowe, zerknijcie sami 🙂


Trzeba w tym przypadku kierować się wymiarami odznaki, nasza powinna mieć 44 milimetry.

Na zdjęciach przedstawiających rannych żołnierzy bardzo często widzimy oznakowania personelu medycznego za pomocą opasek z czerwonym krzyżem. Możliwe, że i wielu spośród nich było nagrodzonych tym zaszczytnym wyróżnieniem jakim była odznaka, ale nie wszyscy je nosili. jak to zapewne bywało ze wszystkimi odznakami kwalifikacyjnymi o czym juz opowiadaliśmy.

Chyba nie napomknąłem na temat dostępności odznak strzelców karabinów maszynowych. Odznaki pojawiają sie mniej więcej tak często jak podwyżki w ,,budżetówce”. Jak rozumiemy jest to rzadkie wydarzenie. Jest ich więcej niż odznak dla personelu medycznego, ale są rzadkie. Ich rzadkość przechodzi w wysoka cenę. W chwili obecnej w granicach 700-1500 złotych. Sporo… Wersja węgierska droższa dwukrotnie. O ile odznaka dla personelu medycznego jest trudna do fałszowania ( co nie znaczy że ktoś jej nie próbował fałszować) tak odznaka strzelca karabinów maszynowych jest obiektem zakusów ,,kopistów” różnej maści. Sporo jest współczesnych produkcji odznak dla potrzeb grup rekonstrukcyjnych, niektóre węgierskie uchodzą za perfekcyjne kopie…

I cóż jeszcze w temacie naszych odznak? Temat będziemy kontynuować ten temat rzecz jasna o ile sie Wam podoba 🙂
Na koniec oddajmy głos nieocenionemu Haszkowi cytując fragment ,,Przygód Dobrego wojaka Szwejka” w przekładzie Hulki Laskowskiego o udziale karabinów maszynowych w ataku… Wymowny, groteskowo śmieszny ale w części dotyczącej roli karabinów maszynowych chyba prawdziwy ..
Podczas gdy jednoroczny ochotnik poddawał życie pułku miażdżącej krytyce, pułkownik Schröder siedział w hotelu w towarzystwie oficerów i słuchał opowieści porucznika Kretschmanna, który wrócił z Serbii z chorą nogą (pobodła go krowa). Porucznik opowiadał, jak razem z całym sztabem przyglądał się atakowi na pozycje serbskie:
— Tak jest, wybiegli z rowów strzeleckich. Na całej długości dwóch kilometrów przełażą przez przeszkody z drutów kolczastych i rzucają się na nieprzyjaciela. Ręczne granaty za pasem, maski, pod pachą karabiny gotowe do strzału, do ataku. Kule gwiżdżą. Pada jeden żołnierz, w chwili gdy wyłazi z rowu strzeleckiego, drugi pada na szańcu, trzeci pada nieco dalej, ale ich towarzysze pędzą naprzód i krzyczą: „Hura!” Dym i kurz
dokoła. A nieprzyjaciel strzela ze wszystkich stron, z rowów, z lejów od granatów i wali z karabinów maszynowych. Znowu padają żołnierze. Gromadka ludzi rzuca się na nieprzyjacielski karabin maszynowy. Padają wszyscy. Ale towarzysze pędzą naprzód. „Hura!”
Pada oficer… Nie słychać już karabinów piechoty. Szykuje się coś okropnego. Znowu pada cały jeden pluton. Słychać nieprzyjacielskie karabiny maszynowe: ratatatata… Pada…
Ja… przepraszam panów, ja… dalej mówić nie mogę, bo jestem pijany…

I tym jakże wymownym cytatem kończymy część czwartą pogaduszek o odznakach kwalifikacyjnych CK armii. Na koniec jakże by sie mogło obejść bez życzeń ! Pozwolę sobie życzyć wszystkiego co najlepsze a przede wszystkim zdrowia i optymizmu, bo będą nam potrzebne !!
Kończymy przeglądem kilu kart pocztowych z okazji wielkanocnych świąt oczywiście w temacie naszego wpisu…
Do usłyszenia!








4 odpowiedzi na “Umundurowanie Armii Austro- Węgierskiej na starych fotografiach i nie tylko… Odznaki kwalifikacyjne cz.4”
Super lektura, chociaż przeczytałem chyłkiem, Żona ma pseudo Smok (wg roku urodzenia w kalendarzu chińskim) 🤪
🙂 Rocznik 1976?
Bardzo przyjemnie było poczytać. Jak zwykle ciekawy temat. Wesołych świąt 🙂
Dziękuję i wzajemnie 🙂