No i minął nam rok 2022, a ja nie dotrzymałem obietnicy… Obiecałem bowiem, że jeszcze w starym roku ukaże się trzecia część wisu odznakach kwalifikacyjnych CK Armii. Teraz naprawiam to niedopatrzenie.

Zaczniemy od jednej z ładniejszych jeszcze nie omawianych odznak, a mianowicie od Telegraphistenauszeichnung – czyli odznaki telegrafisty. Na zdjęciu powyżej piękny przykład tej odznaki u kaprala oddziałów telegraficznych. Ma to potwierdzenie na patkach kołnierza w postaci dodatkowych emblematów specjalizacyjnych.
Jak już opowiadałem w poprzednich wpisach, do których linki zamieszczam poniżej, że dla części odznak można wyróżnić odmiany różniące się koroną. Mamy dwa typy korony monarchistyczno-cesarską i królewską ( Św. Stefana) przypisaną królestwu Węgier.
Dla tej odznaki jak najbardziej mamy jej dwie opisywane odmiany. Ja posiadam w chwili obecnej, tą rzadszą z koroną węgierską, którą prezentuję poniżej.


Ale trzeba pokazać odznakę w drugiej odmianie. Z przykrością pokazuję, bo była kiedyś moja własnością. Zmuszony byłem do jej sprzedaży, nad czym boleje, ale są takie sytuacje losowe, że inaczej się nie da. Zostały zdjęcia. No ale zbiór powoli odbudowuję 🙂 Znajdę i ją i kupię !


Czym były oddziały telegraficzne mówić nie potrzeba, funkcjonujące w okresie pokojowym w postaci pułku telegraficzno- kolejowego przyjęły formy rozdrobione – plutonów telegraficznych w czasie Wielkiej Wojny.

A jaka to była służba? Pełna wyzwań i niebezpieczeństw, o czym możemy się przekonać czytając mistrzowsko napisanej klasyki ,,Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej”. Co prawda fragment ten jest znacznie przekoloryzowany przez jednego z bohaterów – kronikarza batalionu -jednorocznego ochotnika Marka, ale…. zacytujmy fragment tego klasycznego dzieła 🙂
Przybliżcie się, panowie rzekł jednoroczny ochotnik przerzucając kartki swoich zapisków. Oto stronica piętnasta: „Telefonista Chodounsky poległ 3 września równocześnie z kucharzem batalionu Jurajdą”. A oto dalsze moje zapiski: „Bezprzykładne bohaterstwo. Chodounsky z narażeniem własnego życia uratował druty telefonu w swoim schronie, pełniąc służbę przez trzy dni bez przerwy.
Jak pamiętamy jednoroczny ochotnik Marek wymyślał oczywiście bohaterskie czyny batalionu na rozkaz swojego dowódcy, kapitana Sagnera. Pomimo, że wcześniej opisywał wymyśloną bohaterską śmierć telefonisty Chodounskiego to przedstawił później jej alternatywę 😉
Zajrzę do swoich notatek dotyczących dziejów batalionu rzekł Marek. Co też tam jest pod literą „Ch”?… Chodounsky, Chodounsky. Aha, jest. „Telefonista Chodounsky zasypany przy wybuchu miny. Ze swego grobu telefonuje do sztabu: »Umieram, i winszuję batalionowi zwycięstwa«”. Powinieneś być zadowolony rzekł Szwejk. Czy może pragniesz dodać coś od siebie? Pamiętasz tego telegrafistę z „Titanica”, który gdy statek już tonął, ciągle telegrafował na dół do zanurzającej się kuchni pytając, kiedy nareszcie będzie obiad. Mnie na szczegółach nie zależy rzekł jednoroczny ochotnik. Ewentualnie można przedśmiertne zdanie Chodounskiego uzupełnić na przykład okrzykiem: „Pozdrówcie ode mnie naszą żelazną brygadę!”

A nasza odznaka?
Ustanowiona została w 1906 roku.

Warunki uzyskania odznaki były wyśrubowane. Każdy specjalista musiał ukończyć szkołę telegraficzną (Telegraphenschule). Po ukończeniu szkolenia i przeniesieniu jednostek liniowych, żołnierze ci musieli przejść dodatkowe szkolenie specjalistyczne, które różniło się w zależności od rodzaju oddziałów. Inne wymagania stawiano członkom oddziałów piechoty, inne dla oddziałów samochodowych, czy artyleryjskich. A co powinien umieć taki żołnierz – specjalista? Musiał wykazać się znajomością posługiwania się alfabetem telegraficznym „Morse’a”, znać sygnalizację na wszystkich szczeblach dowodzenia, musiał wykazać się pełnym opanowaniem aparatury i umiejętnością prostych usterek telegrafu, telefonu i innych urządzeń, w obsłudze których był szkolony.

Jak widzimy te wymogi, oraz ograniczony dostęp do tytułu specjalisty przekłada się na rzadkość odznaki ma rynku kolekcjonerskim. Cena? mniejsza o cenę…., ale dorównuje cenie naszego Krzyża Walecznych, powiedzmy wersji dla Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie…
Druga odznaka w tej odsłonie pogaduszek to Sappeur- und Pionierauszeichnung czyli odznaka sapera (i pioniera). Zaprezentuje moją odmianę. mamy dwie odmiany podstawowe, z ryflowanym i gładkim rantem. Nie ma przekonywującego wytłumaczenia takiego jak wczesna wersja dla odznak bez ryflowanego rantu. To tylko wersja producenta, którego do dzisiaj nikt nie zna. I odznaki te rzadsze od ryflowanych są ciągle przedmiotem sporów. Odznaka wygląda bardzo fajnie na tle dwóch skrzyżowanych łopat mamy kilof. To takie saperskie atrybuty, nie tylko armii naddunajskiej monarchii.

Odznakę ustanowiono wcześnie, w roku 1893. Prezentuję poniżej taką właśnie wersję z ryflowanym rantem, najczęściej spotykaną.

Mamy oczywiście i malowane środki czarne dla armii austriackiej i czerwone dla Honvedu, ale o tym pisałem w poprzednich odcinkach. Przykład takiej odznaki poniżej.

Odznaka pomimo, że nieco częściej spotykana od poprzednio omawianej, to cena niestety podobna.
Czym, a raczej jakimi umiejętnościami musiał się wykazać żołnierz ubiegający się o taką odznakę?

Żołnierz musiał wykazać się znajomością wykonywania robót ziemnych oraz kompetencjami w zasadzie brygadzisty budowlanego we wszystkich dyscyplinach inżynierii lądowej. Ponadto wymagano od niego gruntownej wiedzy na temat narzędzi i sprzętu inżynierskiego, w tym ich użycia.


W 1906 kokarda ta otrzymała środek pomalowany na czarno i została przemianowana na “Sappeurauszeichnung“. Te nazwy cytuję jedynie dla formalnego porządku. Jest z nimi nieco bałaganu i może powstać mętlik w głowie. W 1910 r. możliwość otrzymania tego odznaczenia została rozszerzona o żołnierzy przydzielonych do oddziałów inżynieryjnych innych rodzajów broni i służb. Poprzednio mogli ją otrzymać jedynie żołnierze korpusu saperów (wcześniej pionierów), stanowiących samodzielne oddziały armii. Ta kokarda była podobna do Sappeurauszeichnung – członkowie Honvéd nosili kokardę z pomalowanym na czerwono środkiem, a wszyscy inni z czarnym – ale nosiła nazwę „Pionierauszeichnung für Truppenpioniere”. Żołnierz musiał pomyślnie zdać egzamin teoretyczny i praktyczny, skutkujący uzyskaniem różnych dodatkowych kwalifikacji. W piechocie i oddziałach strzelców, musiał udowodnić swoje kompetencje jako brygadzista we wszystkich dyscyplinach inżynieryjnych oraz umiejętności budowania mostów a także jako sternik małych jednostek pływających (chodziło tutaj o mosty pontonowe). Dodatkowo musiał mieć dogłębną wiedzę na temat wszystkich narzędzi i wyposażenia inżynieryjnego oraz ich praktycznego zastosowania. W kawalerii żołnierz musiał wykazać się podobnym poziomem wiedzy, w tym wiedzą w zakresie zastosowania materiałów wybuchowych i detonatorów.

Ciężka służba moim zdaniem, no i umiejętności trzeba było mieć na wysokim poziomie. Myślę, że niesłusznie czasami słyszymy określenie jednostek saperskich jako tyłowych, bo przecież wiele jest przykładów męstwa i najwyższych nagród bojowych nadawanych saperom za ich frontowa służbę.

Poniżej saperzy przy pracy w transzei, w dolnym prawym rogu saper ma naszą dyskutowana tutaj odznakę kwalifikacyjną.

No i rzecz o kopiach i falsyfikatach. jest ich sporo. Są to nie tylko dobrze wykonane kopie węgierskie (chyba dla potrzeb grup rekonstrukcyjnych), ale i ogromny zalew pseudo ,,wykopków” zza wschodniej granicy. Często spatynowane w specyficzny sposób, o którym nie będę pisał, bo jeszcze ktoś przeczyta przed obiadem i mu się odechce jeść… Musicie uważać !

Chciałem dodać jeszcze jedną odznakę, ale pozostawiam ją do następnego odcinka, bo temat mi się rozrósł strasznie i myślę, że takie krótsze odcinki są bardziej strawne 🙂 Z tej mojej dywagacji wynika, że kilka części pogaduszek o tych odznakach jeszcze będzie….
Nie zanudzę Was?
Do usłyszenia i Szczęścia w Nowym Roku 2023 🙂
W odpowiedzi na “Umundurowanie Armii Austro- Węgierskiej na starych fotografiach i nie tylko… Odznaki kwalifikacyjne cz. 3”
Tylko strach kupować na odległość!