W naszych rozważaniach o odznaczeniach Austro – Wegier nie sposób pominąć bardzo znanego medalu, zwanego ,,Medalem Rannych”, z niemiecka Verwundetenmedaille.
Czy był ostatni medalem upadającej monarchii? Tak, był ostatnim medalem związanym z armią. Jest jeszcze jeden medal, typowo cywilny medal zasługi ustanowiony po naszym tutaj omawianym. Ale o nim jakoś się milczy, możliwe, że był jedynie w fazie planów.
Nasz medal był swoistym prekursorem wszystkich odznak i odznaczeń za rany. Wyprzedził niemiecką znana wszystkim Verwundetenabzeichen i to o parę dobrych miesięcy.
Skąd wynikała potrzeba honorowania żołnierzy? Wojna trwała, liczby żołnierzy, którzy odnosili rany szły w setki tysięcy. Żołnierze chcąc w swoisty sposób wyróżnić swoje wojenne zranienia, czyli udział w bitwach już wcześniej zaczęli je oznaczać w sposób mniej oficjalny. Oznaczano je w sposób, który jest takim austro-wegierskim fonomenem, czyli poprzez oznakowywanie tego na odznakami na czapkach. Wszystkim miłośnikom armii CK monarchii znana jest ,,instytucja” (zwanych potocznie kappenami) – kappenabzeichenów. Ale bardzo nieładnie to spolszczyłem, moja polonistka dostała by zawału gdyby to zobaczyła 😉
Wiemy wszyscy, że znaczki te noszone były na czapkach żołnierzy Austro-Węgierskiej armii i później chyba i niemieckiej. Ale jak wiemy naddunajska monarchia wiodła prym w tej materii. Dla słyszących pierwszy raz o nich zaprezentuję zdjęcia takiego żołnierza, a nawet oficera ze znaczkami na czapce.

A także ,,obwieszonego” kappenami żołnierza…

No i mamy jasność sytuacji. Do czego zmierzam… Otóż by przejść do medalu i okoliczności jego ustanowienia, trzeba czasami wyjść od początku. A takie początki były. Znaczki na czapkach miały przeróżne treści i znaczenia. Była tam treści patriotyczne, były upamiętnienia jednostek, bitew, kampanii… Było tego tak dużo, że do dzisiaj zbieranie tych ,,kappenów” traktowane jest jako oddzielny dział falerystyki. Dział bardzo wdzięczny ale ogromnie rozległy. Zbierający doskonale wiedzą o co chodzi. Czyli tak – mamy genezę znaczków na czapce w wielkim zarysie z głowy, to nawiążmy do tematu naszej pogawędki. Otóż istnieją przesłanki, że pierwsze odznaki dla rannych, w obiegu pozaoficjalnym pojawiły sie właśnie na czapkach i to już w roku 1914. Sporo tutaj niejasności, spotkałem się z opiniami, iż były to znaczki z wizerunkiem rannego żołnierza nad którym unosił się anioł opiekuńczy. Do zdjęć takich znaczków nie dotarłem. Natomiast drugi nurt mówi, że znaczki dla rannych miały postać czerwonego krzyża z datą (rokiem np. 1914, 1915 itd.). Taki znaczek prezentuje poniżej.

Możemy sie tutaj spierać, bo możliwe, ze znajdą się kolekcjonerzy mający inne spojrzenie na sprawę. Ja tylko nawiązuje do informacji znalezionych w sieci. Ale wszelkie sugestie chętnie przyjmę 😉
Te znaczki z oznaczeniem roku i czerwonym krzyżem, tudzież patriotycznym orłem nawet by nam pasowały…
No ale poniżej mamy juz konkrety. Otóż po reformie mundurowej oraz zmianie przepisów czapki zaczęto oznakowywać numerami jednostek. To chyba zapożyczenie z armii kajzerowskiej. No i półoficjalnie na czapkach pojawiają sie pierwsze oznakowania rannych, w tym przypadku są to paski pionowe o długości 50 mm, w kolorze czerwonym i zielonym, noszone po lewej stronie czapki (też z ilości zranień – wynika ilość pasków). Ponoć ktoś widział zdjęcia takich pasków na czapce w kolorze złotym (prawdopodobnie fragmentów galonu złotego z patek), ale w warunkach frontowych jedyną frajdę z takich pasków miałby strzelec wyborowy wroga 🙂

No i pokrótce mamy genezę. Były paski ale brak było oficjalnego systemu nagradzania. Brak było medalu, który byłby chętnie noszony i był by w hierarchii niewiele mniej warty niż Medal Waleczności. No może przesadziłem, ale na taki medal zasługiwało z pewnością więcej żołnierzy niż na medale za waleczność. A żołnierze lubią sie obwieszać nagrodami, od dawna i do dzisiaj 🙂

No i po tych wstępach przejdźmy do medalu, chociaż wiele sie o nim nie da napisać…. Na fotce powyżej pokazałem swoją skromną kolekcję, z brakującym medalem za trzy zranienia – jakoś mam do niego pecha… No ale dopadnę, to znaczy dopilnuję sobie i kupię. A może ktoś ma niepotrzebny na zbyciu – to odkupię lub wymienię 🙂
Dla przyciągnięcia uwagi chciałem wyszperać jakąś fotkę z epoki – żołnierza nagrodzonego takim medalem, ale nie znalazłem na tyle czytelnej by ja pokazać. A jak już znalazłem to obwarowaną napisami o zakazie kopiowania, albo żeby było gorzej, to fotkę wojaka i medali medali upiętych na mundurach wcielonych do Wehrmachtu Austriaków. Wolałem tego uniknąć, bo regulaminy wielu grup/forów zabraniają zamieszczania takich fotek. Moim zdaniem niesłusznie, no ale dura lex sed lex …
Medal wykonany jest z cynku. Zdecydowanie i tylko z cynku. Zdarzają sie jednak okazy z aluminium, oraz miedzi, miedzi srebrzonej. Co z nimi? Chyba trzeba je traktować jako egzemplarze nieoficjalne, próbne, ekskluzywne, zdecydowanie powojenne, często na zamówienie, bo cynkowe medale wyglądają mniej ciekawie. Polerowane rarytasy i ceny mają adekwatnie wyższe. Jak je traktować, te aluminiowe, czy brązowe i srebrzone medale? Z dużą ostrożnością moim zdaniem. Aczkolwiek literatura je uwzględnia, to trzeba być fachowcem w tej materii i to wybitnym by sie nie złapać np. na 250 euro za ,,medal w srebrze w wersji luksusowej „produkcji roku 2017…. Więc jeśli kogoś nie pociągają rzadkie odmiany, bezpieczniej trzymać sie poczciwego cynku, z którego to metalu medali chyba nikt nie potrafi fałszować. Zacząłem tak niefortunnie od podróbek i kopii, to już dokończę temat o tych podróbkach. O ile o medalu powiedziałem, to nie powiedziałem nic o wstążkach. Otóż producenci wychodząc na przeciw oczekiwaniom posiadaczy medali bez wstążek, rozpoczęli ich masowa produkcję we wszystkich odmianach dla każdej ilości ran. Jako, że (o czym zaraz powiem) ilość pasków ma znaczenie, to przekładając to na język handlowy im więcej pasków tym medal droższy.
Ale jako, że zacząłem od tyłu, to teraz sie wyprostuję.
Medal wygląda tak bez względu na ilość zranień.


Średnica medalu wynosi 37(38) mm, szerokość wstążki 39 mm, waga 24,4 g.
Medal był to iście demokratyczny – nadawany od szeregowców po generałów 🙂
Awers to prawy profil Karola I ostatniego cesarza, na laurowym wieńcu, z imieniem nad podobizną czyli ,,CAROLUS”
Rewers z napisem ,,LAESO MILITI” w wolnym przekładzie ,,rannemu żołnierzowi” i datą, która stanowi zagadkę. otóż na rewersie figuruje data wyrażona cyframi rzymskimi MCMXVIII, czyli rok 1918…. A data jego (medalu) ustanowienia to 12 sierpnia 1917.. Ustanowiono w 1917 , ale nadawanie rozpoczęto w 1918 i to chyba rozwiązanie zagadki. Może nie do końca i gdyby ktoś potrafił to sensownie wyjaśnić byłoby miło.
Na awersie pomiędzy popiersiem a wieńcem widnieje nazwisko projektanta (mało widoczne na moich zdjęciach) R.PLACHT.
Czasami na rancie medalu widnieją cyfry 18, różne mało czytelne oznakowania, które są świetną pożywką dla spekulacji odnośnie tego, czy to medal ,,wojenny” czy nie. Ja zdania swojego nie wyrażę. Spotykamy ich kilka miedzy innymi bicia: WAA 918, HMA 1918, B18, GA18. Z tego można prawdopodobnie wnioskować że WAA to Winter & Adler z Wiednia, a HMA to Hauptmünzamt, czyli mennica państwowa. Bicia wytwórców o ironio są przedmiotem bicia piany wśród miłośników tego medalu 😉


Zostaje wstążka….
Starałem się i raczej to sie udało, by wstążki moich medali były oryginalne, bądź ,,w miarę oryginalne” czyli nie pochodziły z okresu po 1945. Raczej bez przeszkód to wyszło.
Kolor wstążki dla przeciętnego mężczyzny (bo ponoć kobiety odróżniają więcej odcieni) to taki ,,szary”. Może nazwać by go od koloru mundurów juz po reformie mundurowej kolorem Hechtgrau? Bo w literaturze taki opis jest co do koloru wstążki, czyli zielono-szary.
No więc wstążka taka w odcieniu modyfikowanej szarości z dwoma czerwonymi paskami w bordiurze czyli na brzegach, to podstawa. Te paski nie mają czarnego obramowania ! Za to czarne obramowanie mają wszystkie paski wstążki za ilość zranień mieszczące sie pośrodku tych szerokich dwóch, czyli za ilość zranień. Szerokie brzeżne paski te mają szerokość 4 mm, wewnętrzne 2mm.
I teraz kwintesencja ilości zranień.
Jeżeli nie mamy żadnych pasków, to oznacza, ze medal niekoniecznie był nadany za uszkodzenia ciała na linii frontu. Oznacza, to ze mógł być nadany inwalidom, którzy doznali uszczerbku na zdrowiu w wyniku działań wojennych, chociaz karabinu nie nosili. Dotyczyć to może dalekich tyłów, ofiar ostrzału artyleryjskiego. Ale też ofiar gazów bojowych, lub i żołnierzy niekoniecznie rannych w wyniku postrzału pociskiem, odłamkiem szrapnelem, ale również tych, u których w wyniku działań wojennych doszło do pogorszenia stanu zdrowia uniemożliwiającego dalsza służbę. Oddzielnego zdjęcia nie zamieszczam – jest kilka akapitów wyżej na wspólnej fotografii.

Na powyższym dal zlustrowania grubości pasków i czarnych obwódek zamieszczam odseparowane zdjęcie medalu za dwie rany. Szerokość pasków wewnętrznych mierzymy tylko dla koloru czerwonego nie czarnych obwódek 🙂
Przy okazji na zbliżeniach niektórych medali widzimy co to znaczy ,,zaraza cynkowa”, niestety. Temat nieciekawy, oj nieciekawy…
No i tak po kolej, jedna rana jeden pasek, tak aż do pięciu ran. Co ciekawe rany co do ilości, jeśli rany były otrzymane w jednym starciu, traktowane były jako jedna.. Oznacza to, ze pięć ran bagnetem czy pięć kulek o ile nie pozbawiły życia, upoważniały jedynie do jednego paska na wstążce.
I same wstążki. Medal jest ten sam, ale wstążki podnoszą wartość. Jest to zrozumiałe jeżeli mamy do czynienia z oryginalną wstążką. Ale jeśli jest to wstążka nowa, to nie powinno to rzutować na cenę – a jest niestety inaczej. Nie wiem dlaczego niektórzy dają sie naciągać na takie zakupy, przepłacając za medale z nowymi wstążkami z większa ilością pasków, skoro nowe wstążki kosztują tyle samo bez względu na ilość tychże pasków….
Muszę tutaj uczciwie dodać, że na rynku prócz nieładnych błyszczących jak psu….. zamienników wstążek w cenie około 4 euro, jest sporo wstążek oryginalnych, moim zdaniem z okresu międzywojennego, trzykrotnie droższych, ale wyglądających przyzwoicie. Co prawda widać, że nie były one ,,noszone”, ale wygląd mają przyzwoity. Te wstążki ,,oryginalne” trafiają się i są dostępne dla wszystkich nagród Austro-Węgierskich.
W podsumowaniu warto by powiedzieć o cenach. Ceny zwariowały, a raczej ludzie powariowali ostatnio. W przypadku falerystyki i numizmatyki przypomina mi to histeryczne wykupowanie produktów spożywczych i higienicznych nie tak dawno w początkach kariery jednego wirusa 🙂 Czy ten trend sie zakończy szybko? Nie wiem, ale na pewno wreszcie przyhamuje. Więc o cenach. Coś pomiędzy 20-50 euro to cena średnia za medal. Trafiają się taniej 9bez wstążek), ale są i dużo droższe.
Medal był nadawany jeszcze po zakończeniu wojny, już mniej oficjalnie na prywatne zamówienia. Takich medali jak podejrzewam jest na rynku sporo.
No i tak jednym wpisem pogadaliśmy sobie o ostatnim medalu, chociaż nie powiedzieliśmy o ostatnim cesarzu. Cesarzu, który próbując w końcówce wojny stworzyć państwo federacyjne, finalnie 11 listopada w Austrii i 13 na Węgrzech 1918 roku, się zrzeka się „udziału w sprawach państwowych”. Zrzeka sie czyli abdykuje, chociaz nigdy nie podpisał formalnego aktu abdykacji i na nią sie nie godził a i próbował swoje wpływy odbudować na Węgrzech jeszcze w 1921 roku.. Zesłany przez Ententę na Maderę umiera w 1922 roku.

I tak zakończyła sie historia ostatniego władcy naddunajskiej monarchii, który w końcu Wielkiej Wojny ustanawia medal by upamiętnić rannych żołnierzy. Ale w momencie gdy oddaje władzę i monarchia upada, na jej terytorium nie ma ani jednego oddziału nieprzyjaciela i ani jednego uzbrojonego wroga….
3 odpowiedzi na “Rannemu Żołnierzowi -Laeso Militi -ostatni medal ostatniego cesarza Austro – Węgier”
Bardzo ciekawie i wyczerpująco. Dobrze się czyta. Pradziadek poza medalem dostał Trafikę w Tarnowie. Ale nie wiem za jaką ranę. Wiem tylko że nie nadawał się do dalszej służby.
🙂
świetne