Niechciany generał i jego Krzyż Waleczności….
Pamiętam, że wpis o Krzyżu Waleczności Armii Ochotniczej generała Bułak Bałachowicza cieszył sie sporym powodzeniem wśród czytelników, postanowiłem reaktywować i ten wpis..
A warto chyba zastanowić się nad pewnym fenomenem tego odznaczenia, na poły komercyjnego, na poły bojowego, trochę polskiego, zarazem i nie polskiego. Często fałszowanego i przy okazji będącego przedmiotem jednej z największych deprecjacji odznaczenia do jakiego doszło w Polsce. Po prostu odznaczenia dziwnego. By chociaż pokrótce zrozumieć jego ,,dziwność” trzeba się prześlizgnąć po meandrach historii samego generała, oraz ustanowionego przez niego odznaczenia. Pomoże nam w tym doskonały artykuł pana Grzegorza Krogulca o odznaczeniach komercyjnych oraz książka pana Wojciecha Steli, w której zawarty imponujący materiał fotograficzny będzie on bardzo pomocny i za zgodą Autora pozwoliłem sobie go wykorzystać..
Od razu powiem, odznaczenie czyli tytułowy krzyż, o dziwo nie znajduje się w mojej kolekcji, a lubię pisać o tym co w kolekcji posiadam. Nie wykluczam że kiedyś go zakupię, ale na razie targany wątpliwościami po zagłębieniu się w literaturę tematu postanowiłem się nimi podzielić z Państwem. To przed zakupem 🙂 Tak napisałem ponad rok temu i generalnie nie włączyłem go do kolekcji do dzisiaj. Pomimo szaleństw na rynku falerystycznym, windowania cen ponad sensowne granice, nie zawsze warto ulegać panice i trzeba często rozważyć zdrowy rozsądek.
Wracajmy do generała…
Generał, a w zasadzie chyba żaden polski generał, bo polskie władze nigdy nie zweryfikowały jego generalskich szlifów, pomimo to w generalskim mundurze paradował, chyba nie pogodził się z tym, że jego przybrana ojczyzna trochę go ,,olała” jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli.



Jego udział w pierwszej wojnie w szeregach armii rosyjskiej jest faktem potwierdzonym, podobnie jak i bojowy rodowód jego odznaczeń i wyróżnień. Odznaczeń i wyróżnień było sporo w tym trzykrotnie Kryż Św. Jerzego, Medal Św. Jerzego, ordery (juz po nominacji oficerskiej w 1915 roku) Św. Włodzimierza, Św. Anny, Św. Stanisława. Imponująca paleta zasług bojowych, w tym i carski awans do stopnia generał majora. Określany przez podwładnych mianem ,,Kmicica” sam był zdeklarowanym przeciwnikiem bolszewików, chociaż przez pewien okres był i w bolszewickiej armii. Bezspornym jest fakt, że jego armia określana mianem Ochotniczej Sprzymierzonej Armii w niemałym stopniu przyczyniła się do zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej 1920. Sam generał był w specyficzny sposób kreowany na Białorusina, sam mówił o sobie, że ,,Jestem Białorusinem, katolikiem, ale walczyłem o Rosję i będę prowadził rosyjską sprawę”. Ale nie walczył o sprawę białoruską, tylko rosyjską, nawet sam używał nazwy Rosyjska Ludowa Armia Ochotnicza. No ale fobia naszego marszałka Piłsudskiego związana z wszystkim co ,,rosyjskie” nie pozwoliła na podkreślanie tego faktu. Marszałek skwitował pochodzenie naszego bohatera w specyficzny dla siebie i ,,mocny” sposób … ,,on dziś Rosjanin, jutro Polak, pojutrze Białorusin, a następnego dnia Murzyn”.. Pomimo tych dosadnych słów nie można powiedzieć by nie cenił jego doświadczenia wojskowego, chociaz i w tej materii jest wiele kontrowersji i niedomówień. Temat samego generała i jego żołnierzy nie byłby może kontrowersyjny gdyby nie fakty dopuszczania się mordów na Żydach, gwałtów i rabunków ludności cywilnej. To zachowanie było potępiane z trybuny sejmowej, w licznych interpelacjach. Zarzutów w zasadzie nigdy nie udowodniono, ale ogólny niesmak pozostał. Generał przyjął polskie obywatelstwo, polskich szlifów generalskich mu pożałowano. Sam sobie takowych szlifów nie pożałował nosząc je na polskim mundurze. Nie miał również wielkich skrupułów by rozpocząć swoiste przedsięwzięcie związane z ustanowieniem odznaczenia o którym sobie pogawędzimy.

Pozostałe zdjęcia pochodzą z książki pana Wojciecha Steli, którą polecam, zresztą wszystkie tomy 🙂

Krzyż był ,,autorskim” pomysłem generała na uhonorowanie swoich żołnierzy walczących w ramach ,,ochotniczej armii”. Geneza krzyża oparta została na bojowym szlaku tej formacji, osadzono ją trochę ryzykownie i ekstrawagancko w 1917 roku. Ekstrawagancko, ponieważ brak jest jakichkolwiek danych na temat nadawania ich w 1917 roku. Z założenia było to odznaczenie bojowe, z założenia handlowego jak się niedługo okazało, odznaczenie było przeznaczone do szerokiego rozpowszechniania, dodam, że nie za darmo… Inicjator i twórca krzyża, jak pisze pan Krogulec założył coś na kształt ,,firmy” wprowadzając jak byśmy to dzisiaj ujęli ,,produkty” czyli krzyże, później produkt z wyższej półki czyli ,,Gwiazda Rycerzy Śmierci b. Armii Ochotniczej Sprzymierzonej”. Ubocznym produktem była odznaka ,,Pro Patria 1914-1920″.
Jak się okazało, z założenia szlachetne uhonorowanie żołnierzy walczących z bolszewikami, przerodziło się bardzo szybko w przedsięwzięcie czysto merkantylne, czyli jak najbardziej handlowe.
Nie można odmówić absolutnie prawa do takich nagród dla żołnierzy walczących, ale beneficjentami krzyża najczęściej okazywali się ludzie kompletnie nie związani z armią ochotniczą, ba nawet nie ,,wąchający prochu” !
Szczegółowe badania falerystów rosyjskich wskazują, że praktycznie brak jest wzmianek o nadawaniu tego krzyża, żołnierzom rzetelnie walczącym w tej formacji nie będących Polakami. A takich była większość.
Kapituły krzyża w liczbie trzech (działających w różnych okresach, ale oczywiście nie jednocześnie) miały wszelkie cechy firm handlowych. Tutaj spotykamy się z opiniami, że sam generał nie był głównym inicjatorem operacji handlowej a spełniał pożyteczną dla firmy rolę ,,słupa”. Sam krzyż w wersji podstawowej był początkowo wręczany za odpłatnością 25 złotych, potem cena spadła by około 1937 roku jedna z ,,firm” sprzedawała je po 10 złotych. Nie jest to wielkim zdziwieniem ponieważ w przedwojennych realiach, trzeba było za nadane odznaczenia zapłacić sobie z własnej kieszeni..
Kapituła spełniała funkcje handlowe to już powiedzieliśmy, ale skąd rekrutowano chętnych do nabycia krzyża? Otóż po przewrocie majowym 1926 roku generałowi powierzono prezesowanie w Związku byłych Uczestników Powstań Narodowych Rzeczypospolitej Polskiej. Wysoka funkcja umożliwiła dostęp do szerokich rzeszy kombatanckich, na mundurach których dotychczas nie zawisł żaden order ani odznaczenie. Teraz to się zmieniło.
Z terenowych oddziałów za pośrednictwem zaufanych przedstawicieli napływać zaczęły zamówienia, kapituła za pośrednictwem tychże przedstawicieli terenowych rozprowadzała krzyże wraz z dokumentami. Numeracje krzyża na początku spójne zaczęły być rozbieżne, wręcz podwójne. W szczytowym okresie ,,nadań krzyży” w latach 1931-32, rozprowadzono około 6000 odznaczeń. Czyli sporo. Arytmetyka na poziomie szkoły podstawowej pozwala orientacyjnie wyliczyć zysk. Oczywiście brak jakichkolwiek wzmianek, by ktokolwiek odprowadzał od tego biznesu podatki… Z czasem jak w każdej firmie na skutek zawirowań doszło do pewnych perturbacji. na początku trzeba było obniżyć koszty produkcji krzyży i dokumentów. Krzyże początkowo numerowane i wykonane w srebrze, zastąpione zostały przez srebrne jedynie z koloru i wyglądu, ze szlachetnym metalem nie mające wiele wspólnego, oraz oczywiście nienumerowane.
Pudełka początkowo bardzo estetyczne z napisami również celem obniżenia kosztów zastąpiono pudełkami gorszej jakości a dokumenty tańszymi w produkcji. W latach trzydziestych dochodzi do zawirowań w dosyć dobrze prosperującym interesie, być może na skutek personalnych zmian osób będących protektorami generała. W każdym razie jego dobre imię zaczyna być wystawiane na szwank a sam krzyż zaczyna uchodzić za odznaczenie rozdawane ponad miarę. Reakcje obronne jego twórcy są zrozumiałe, oskarża handlarzy o jego podrabianie i rozprowadzanie poza oficjalnym obiegiem. Kapituła krzyża zostaje rozwiązana i powołana jej Komisja Likwidacyjna, która bynajmniej nie likwiduje samej sprzedaży. Na krzyżach pojawia się podwójna numeracja i teraz już trudno się połapać jaki jest obrót ze sprzedaży. Wzmianki o fałszywych krzyżach pojawiają się w prasie…Zaczyna się robić niezbyt przejrzysta atmosfera wokół Bałachowicza i samego krzyża. W 1934 następuje restytucja firmy. Oczywiście obok oficjalnej ,,emitenckiej” dystrybucji pojawiają się firmy które sprzedają krzyże bez dokumentów po 10 a nawet 5 złotych.
No i przyszedł czas na produkt opisywany bardzo słusznie przez pana Grzegorza Krogulca jako ,,ekskluzywny” czyli Gwiazdę Rycerzy Śmierci. Nazwa trochę operetkowa, trochę tajemnicza. Natomiast przesłanki jej powstania były takie same jak krzyża. Przyjęto założenie, że wcześniej czy później zgodnie z regułami rynkowymi nastąpi swoiste ,,wysycenie” produktem jakim jest krzyż. Trzeba wprowadzić coś nowszego, no i droższego. ceny takiej gwiazdy oscylowały w okolicach 75 złotych, czyli były trzykrotnie wyższe od produktu zasadniczego.


Sama gwiazda była dwustopniowa, wersji z mieczami (pierwsza klasa) i bez mieczy (druga klasa). Czyli mamy dostępne dwie klasy. Może ktoś ma inne informacje dotyczące klas, ja napotkałem tylko takie.
Ogromny napływ krzyży i gwiazd oraz chętne ich obnaszanie na mundurach żołnierskich nie mogło dobrze korespondować z aferami związanymi z jego dystrybucją
Noszenie gwiazdy zostało zabronione w ,,Kodeksie Orderowym” jeszcze przed 1939 rokiem. Jeszcze wcześniej władze wojskowe zakazały noszenia na mundurach i Krzyża Waleczności, prawdopodobnie na skutek jego całkowitej deprecjacji.
No i sam krzyż w ilustracjach z książki pana Wojciecha Steli


Krzyż wzorowany jest na orderze Św. Jerzego, co podkreśla jeszcze bardziej jego ,,rosyjską proweniencję”. To akurat nie jest zmartwieniem, ale nazwa krzyża prawdopodobnie wywodzi się od naszego Krzyża Walecznych. To tak gwoli ciekawostek. Wygląd ma bardzo ,,bojowy” bo jest i czaszka i miecze i buława czy buzdygan. Gwiazda jest również ustrojona prócz tego ma i w klasie pierwszej skrzyżowane miecze.
Wstążka krzyża jest czarna z dwoma złotymi bordiurami po bokach.
No i cóż tutaj począć z takim odznaczeniem. Dylemat poważny. Bojowe czy nie bojowe… Polskie czy nie polskie.. Armia Ochotnicza nie była armią polską, a paradoksem jest to, że w oparciu o badania krzyż nadawano raczej Polakom. Oczywiście i Polacy walczyli w tej formacji, niemniej większość odznaczonych nie miała z nią nic wspólnego. Krzyż i gwiazda były chętnie nabywane przez naszych rodaków, bo lubimy błyskotki i odznaczenia na piersi.
No i jak wygląda w chwili obecnej sytuacja… Chyba nieszczególnie. Spora ilość kopii krzyża produkowana jest od lat 70 tych do chwili obecnej. Mamy wczesne wersje krzyża w srebrze i numerowane, oraz srebrzone bez numerów. mamy punce producentów i krzyże bez punc. Ze wstążkami opisywanymi jako oryginalne a będącymi zamiennikami, i..vice versa.
Chaos spory, nie wynika z tego nic dobrego dla kolekcjonera zwłaszcza kolekcjonującego odznaczenia bojowe.
Jako do samych krzyży, które można wyłowić w wersji z okresu przedwojennego stosunkowo łatwo wielkich zastrzeżeń mieć nie można, to do samej intencji nagradzanych już bardziej.
Są w tej materii i chwalebne przykłady ubogich osób z wielkim poświęceniem walczących o niepodległość pominiętych w oficjalnych nadaniach odznaczeń bojowych, którzy z dumą przypinali taki krzyż, chociaz kosztował ich często 1/5 miesięcznych poborów. Ale i są przykłady ludzi kupujących krzyż wyłącznie z pobudek snobistycznych i zapewne w celach czysto reprezentacyjnych. Skoro jest zapotrzebowanie to jest i rynek tego typu nagród. Obawiam się że i w dzisiejszych czasach również. Są i inne dziwne i pozytywne przykłady jak chociażby nadanie gwiazdy księdzu Stanisławowi Trzeciakowi, który nigdy nie był w formacjach zbrojnych, ale wisząca dumnie w jego gabinecie na ścianie gwiazda, pozwoliła w nurcie ,,antykomunistycznego działacza” uratować wiele istnień ludzkich z rąk hitlerowców.
Zapewne takich przykładów jest więcej tylko o nich nie słyszeliśmy.
Tak oto mamy nasz krzyż i na deser gwiazdę, ustanowioną dla żołnierzy armii, którzy ich na ogół nie dostawali. Mamy dosyć poszukiwany produkt kolekcjonerski, dosyć bezkrytycznie włączany w szereg polskich odznaczeń przez kolekcjonerów. Mamy dziwne odznaczenie ustanowione przez generała, którego pomimo jego bohaterstwa nie chciano generałem uznać. Mamy zaradnego przedsiębiorcę, który chciał dorobić by żyć godnie, wybierając nieszczególnie honorową drogę… Barwną postać rodem z Sienkiewicza i jak Kmicic kontrowersyjną. Postać człowieka, który nie wahał się bohatersko walczyć w 1920 w dużym stopniu przyczyniając się do naszego zwycięstwa nad bolszewikami.

Nie wahał się wziąć udziału w walkach w obronie Warszawy w 1939 roku, ginąc z rąk okupanta rok później. I cóż z tym zrobić? Kupić ten krzyż czy nie kupić? Włączyć do zbiorów czy nie? Potraktować jako polskie odznaczenie? Oto jest pytanie – prawdziwie szekspirowskie. Patrząc na zdjęcie generała Bułak – Bałachowicza i jego oddziałów, widząc w wyobraźni ich poświęcenie, to pomimo tych kontrowersji przedstawionych w moich pogaduszkach, powiem że postać Kmicica zawsze była dla mnie kwintesencją polskości. Ale decyzję o zakupie pozostawiam Wam 🙂
W odpowiedzi na “Niechciany Generał i jego Krzyż Waleczności…”
Nie dość że nasz mały tygielek narodowo tyściowy(Zaniemenie) to jeszcze nasza słowiańskoułańska fantazja no i dryg do interesów