Czasami po zakupach odznaczeń, często gdy nie damy już rady przypisać ich żadnemu konkretnemu żołnierzowi, pozwalamy działać wyobraźni… tak było i tym razem. A zaczęło się banalnie parę lat temu od kompletowania medali japońskich. Jeden z nich wybitnie błyszczący, został powołany do życia po zwycięskiej dla Japończyków wojnie 1904-05 roku, wojnie z Rosją….

Zanim przejdę do samego medalu a raczej medali pamiątkowych za wojnę 1904-05, jako, że obie strony wybiły swoje medale, chociaż jak zobaczymy o innym zabarwieniu emocjonalnym, warto by chociaż trochę przybliżyć o co chodziło w tym konflikcie i jakie miał on znaczenie dla wzrostu znaczenia militarnego Japonii na kontynencie azjatyckim. Wojna ta była ważna z wielu względów, to ona obaliła dotychczasowy porządek wprowadzając do rozgrywek wojennych nowego uczestnika jakim była Japonia. Dodajmy budząca się Japonia, która zaczęła sie przeobrażać w militarną potęgę., a zarazem której zwycięstwo w wojnie z Rosją w wojnie 1904-05, wywołało szereg niepokojów społecznych kraju przegranego – Rosji. Zmiany te zapoczątkowały szereg przemian społecznych o charakterze rewolucyjnym na kontynencie zarówno europejskim jak i azjatyckim.

W tym rozumieniu ta wojna była czymś znacznie ważniejszym niż sam konflikt militarny, czyli żołnierze w niewoli, zatopione okręty wojenne….
A teraz do rzeczy. O genezie pierwszego konfliktu chińsko-japońskiego jeszcze nie napisałem, ale będzie to kolejny wpis obiecuję.
Japończykom w wyniku w sumie wygranej wojny było trochę za mało, bo finalnie musieli ulec wpływom państw europejskich i zrezygnować z wielu zdobyczy. Największy udział w tych zagrywkach politycznych miała Rosja, w której zaczęły się budzić zaczątki rozmyślań o azjatyckiej Rosji, takiej by jej wschodnią granicą był Pacyfik. A na drodze do Pacyfiku stała mała z pozoru Japonia i jej wielkie aspiracje. Prąc w kierunku dominacji w Azji Rosja zaczęła udzielać Chinom kredytów, by zdominować jej gospodarkę, bardzo mocno sponiewieraną wojnami opiumowymi, powstaniem bokserów etc. Wygrana Japonii w roku 1895 zaburzała pewien komfort dominacji nad upadającymi Chinami. Rosja pewna swej potęgi ( mająca w tym okresie największa armię lądową świata i będąca trzecią potęgą morską), wymusiła zwrot Chinom półwyspu Liaotung (Liaodong), który sama natychmiast wydzierżawiła od Chin. Sam półwysep był bardzo interesujący dla Rosjan, między innymi ze względu na fakt, że znajdował się tam port morski, o nazwie Lüshun, bardziej znany szerokim kręgom miłośników historii wojen jako Port Artur. Poza portem ważna była koncepcja tworzenia na półwyspie kolei mandżurskiej. Kolej mandżurska miała bardzo duże znaczenie militarne i to o nią toczyły się później wojny, albo przez nią wybuchały. A sam Port Artur (nazwa nadana przez Brytyjczyków w czasie trwania wojen opiumowych) miał niebywałą zaletę, nie zamarzał w czasie zimy.

Opanowanie w zasadzie bez jakichkolwiek nakładów militarnych i w konsekwencji wielkich działań wojskowych – tak ważnego strategicznie portu i półwyspu poprzez jego dzierżawę było dotkliwym ciosem dla mających równie co Rosja ambitne cele zdobycia dominacji w Azji – Japończyków. By nie wdawać się w szczegóły rosnące wpływy Rosji były również nie na rękę Brytyjczykom, stąd ich sojusz z Japonią zawiązany w 1902 roku. Polityka powoli wkraczała w strefę nieuniknionej wojny.
Japonia przeszła gwałtowny zwrot w kierunku rozbudowy potęgi militarnej dopiero pod koniec XIX wieku. Jak wiemy była uzależniona od surowców naturalnych w większości importowanych. Flotę japońska w większości budowały stocznie europejskie. Wydawać by się mogło, że Japonia w starciu z takim gigantem jakim była Rosja szans wielkich nie ma.

A jak to się często kończy wynik wojny zaskoczył wszystkich. Tak naprawdę i pokrótce stroną, która sprowokowała wojnę, była strona rosyjska. Rosjanie odrzucili japońską propozycję podziału stref wpływów w Azji, wydarzenie poprzedzone zostało ogłoszeniem stanu wojennego rosyjskich twierdz we Władywostoku i Port Artur.
Ale tak gwoli ścisłości pierwszego ataku dokonali Japończycy….


Inicjujący wojnę atak na Port Artur, (na którym zdaje się, ze ci sami Japończycy wzorowali się przy ataku na Pearl Harbor 37 lat później), był całkowitym zaskoczeniem dla Rosjan. Atak z punktu widzenia taktyki i wyników nie był mistrzostwem świata, to jednak efekt psychologiczny był tutaj elementem nadrzędnym. Wytłumaczmy, że chodziło o atak torpedowy na dosyć wyzywająco ustawione okręty floty rosyjskiej. W przeciwieństwie do ataku z 1941 roku nie atakowano okrętów z samolotów, tylko z niszczycieli. Działania wojenne początkowej fazy wojny przypominają nieudolną zabawę przedszkolaków, a nie starcia dobrze wyszkolonych armii. Działania morskie polegały początkowo na wzajemnych ostrzałach artyleryjskich. Późniejszy desant japoński na ląd nie przyniósł specjalnych rewelacji, tak samo japońska blokada Portu Artur pod względem strategicznym pozostawia wiele do życzenia. Działania Rosjan powiedzmy sobie szczerze – również. Przypominało to raczej powolne przygotowywania do działań morskich i lądowych. Może wydłużanie to miało na celu oczekiwanie na propozycje zawarcia sojuszu? Tego nie wiemy. Po początkowych niemrawych działaniach, które trwały bardzo krótko doszło do szeregu błyskawicznych ataków, dobrze zorganizowanej armii japońskiej, która zaskoczyła Rosjan, w konsekwencji ustępujących z pola walki, po przegranych bitwach. Wzajemne ostrzeliwanie się w Port Artur pozwoliły na zorganizowanie sensownego ataku lądowego przez Koreę i atak na Mandżurię.
Serię zwycięstw lądowych często przebiegających bardzo krwawo i bardzo dynamicznie, dopełniły wreszcie ,,ruszone z kopyta” zwycięstwa morskie, aż do końcowego ciosu zadanego Rosjanom w bitwie pod Cuszimą. Rosyjskie wojska lądowe odcięte tysiącami kilometrów od źródeł zaopatrzenia, trawione brakiem organizacji, przygotowania bojowego łatwo ulegały oddziałom japońskim. Dodatkowo fatalne skutki przyniosły decyzje kadrowe naznaczające nieudolnych dowódców rosyjskich.


Rosjanie mogli dodatkowo użyć flotylli krążowników zgromadzonych w porcie we Władywostoku. Flota zgromadzona w porcie władywostockim w początkowym okresie nie mogła wypłynąć ponieważ port we Władywostoku zamarzł.. Gdy już wypłynęli, zaczęli nękać flotę japońską, ale również bez specjalnych rezultatów, niemniej zaburzyli nieco dostawy surowców do walczącej armii japońskiej w Mandżurii. Jedynym wymiernym sukcesem rosyjskiej floty, była udana ,,wojna minowa” , w wyniku której kilkanaście okrętów japońskich różnej klasy poszło na dno. Nie miało to jednak większego wpływu na dalszy przebieg wojny. Japończycy również stawiali miny z powodzeniem, to tak gwoli uzupełnienia.
Floty rosyjskiej, która rozerwała blokadę japońska Port Artur wykorzystać się nie udało. Próby przebicia się przez japońska blokadę zakończyły się bitwą morską na Morzu Żółtym. Bitwa nie przyniosła rozwiązania ale doprowadziła do rozproszenia i w wyniku tego internowania wielu rosyjskich okrętów w portach kontrolowanych przez Niemców i Brytyjczyków. Bitwa morska pod Ulsan dopełniła niepowodzeń rosyjskich, wykluczając z walki eskadrę władywostocką. Japońska armia lądowa znowu miała dostarczane zaopatrzenie i już nic nie stało na przeszkodzie by otoczyć rosyjski garnizon w Port Artur.

Port Artur pada po krwawych walkach, w wyniku których zostaje również zniszczona resztka floty Pacyfiku, która pozostała w porcie..
Na pomoc flocie rosyjskiej czyli Eskadrze Oceanu Spokojnego i rosyjskim siłom lądowym w Port Artur , rusza Flota Bałtycka….


dodajmy Flota Bałtycka pod dowództwem admirała Zinowija Rożestwieńskiego, która odbyła wielką drogę spiesząc na pomoc twierdzy. W tym czasie dochodzi do sukcesywnej zagłady floty zgromadzonej w Port Artur.
Sama Flota Bałtycka przestaje istnieć w końcowej bitwie pod Cuszimą, wraz z innymi związkami taktycznymi.. Całością morskich sił japońskiej floty cesarskiej dowodzi przez cały okres wojny ,,Nelson Wschodu” admirał Heihachirō Tōgō.



Japonia triumfuje, a Rosja targana zrywami rewolucyjnymi wychodzi z tej wojny pokonana. Wojna ta niesie dla nas również i polskie akcenty. W armii rosyjskiej w wojnie walczyło podobno około 250 tysięcy żołnierzy wywodzących się z Królestwa Polskiego. Także we flocie rosyjskiej. Polacy zajmowali nawet stnowiska dowodcze. Jednym z nich był wiceadmirał Edward Szczęsnowicz, dowódca pancernika Retwizan. W czasie wojny uczestniczył w jedenastu starciach z flotą japońską. Drugim bardziej znanym był miczman i późniejszy generał WP Jerzy Wołkowicki, uznany po bitwie pod Cuszimą za bohatera narodowego Rosji.
Jako młody oficer w dniu kapitulacji floty opowiedział się za walką honorową i to do końca. Zasłużył sobie na Order Świętego Jerzego i wieczną pamięć Rosjan. Opisany w książce Aleksieja Nowikowa Priboja ,,Cuszima”, (uwielbianej i czytanej przez samego Stalina, wydanej w milionach egzemplarzy), nie wiedział, że odważne słowa wypowiedziane na pancerniku ,,Imperator Nikołaj I”, przyniosą mu ocalenie 35 lat później.

W 1940 roku w trakcie przesłuchania przez oficera NKWD w obozie w Kozielsku generał Jerzy Wołkowicki zapytany czy jest krewnym miczmana Wołkowickiego spod Cuszimy, odpowiada twierdząco…..
Generał Wołkowicki umiera w roku 1983, przeżywszy prawie 100 lat, jego towarzysze broni, wzięci do niewoli przez Armię Czerwoną, więźniowie sowieckich obozów jenieckich w większości nie mieli tyle szczęścia…..
A my zostajemy po tym krótkim wstępie z dwoma medalami pamiątkowymi tej wojny.
Pierwszym jest pełen glorii i chwały błyszczący niczym ze szczerego złota medal japoński:


Medal najbardziej ,,połyskliwy” ze wszystkich wojennych medali japońskich, wykonany ze złoconego brązu. Wykonano go w bardzo dużych ilościach, więc jest dosyć powszechnie spotykany na aukcjach, bardzo często w pudełku z balsy (mnie skusiła niższa cena bez pudełka).
Tak się zagapiłem na tą niską cenę, że nie zauważyłem, że brakuje również zaczepu, który uległ uszkodzeniu…No cóż ale zapewne medal mój skrywa ciekawa historie i był noszony, może na piersi żołnierza, który zdobywał Port Artur? Takie ,,noszone” ordery i odznaczenia lubię najbardziej. Cóż więcej o nim, średnica standardowa dla medali japońskich 30 mm, na awersie symbole cesarskiej rodziny, kwiaty paulowni na dole i chryzantema cesarska na górze, po bokach dwie flagi, rewers skromny – liście palmowe i laurowe symetrycznie po bokach tarczy, a na niej napis w tłumaczeniu: kampania Meiji 37-8, co odpowiada naszym latom 1904-05. Na wstążce pasek z napisem ,,medal wojenny”. Wstążka o szerokości 37 mm i o nieznanej mi symbolice, przewaga koloru niebieskiego sugerowałaby udział sił morskich jako decydujący dla całej wojny, ale to taka moja hipoteza. W tej wojnie większość znaczących bitew to bitwy morskie, może inaczej, bitwy determinujące późniejsze japońskie ekspansje związane były ze zniszczeniem floty rosyjskiej, chociaż armia lądowa tez zrobiła swoje. Bardzo sympatyczny okaz w kolekcji, z medalu bije na odległość duma i radość z wielkiego militarnego sukcesu, jakim było zwycięstwo nad takim gigantem jakim była Rosja.
Ceny medalu na aukcjach są dosyć stabilne i nie oburzają J przeciętnie w granicach 120 do 250 PLN za komplet ,,pudełkowy”.
Absolutnym zaprzeczeniem radości związanej ze zwycięstwem jest medal rosyjski.


Od niego również wywodzi się tytuł tego wpisu. ,,Klasztorno – pokutny” charakter medalu widoczny jest zarówno na awersie prezentującym oko opatrzności, zapożyczone zresztą z medalu pamiątkowego 1812, który poza data na awersie i inskrypcja na rewersie, wielce się nie różni. Ale o tym medalu z 1812 roku warto zrobić oddzielny wpis, jest tego wart, natomiast my wracamy do naszego tytułowego ,,bohatera”.
O ile awers i przeniesienie odpowiedzialności za swoje błędy na siły ,,wyższe” można jeszcze zrozumieć, to wiele emocji budzi do dzisiaj rewers z enigmatycznym powstałym podobno w głowie samego cara Mikołaja II napisie, Otóż w luźnym tłumaczeniu brzmi on ,,Niech Pan ( w rozumieniu Boga) wskrzesi Cię (albo pobłogosławi)w odpowiednim czasie”. Inskrypcja budząca wiele emocji nawet wśród sztabowych oficerów mikołajewskiej armii, którzy pytali żartobliwie widząc napis o podniesieniu odpowiednim czasie: ,,o której godzinie i kiedy?”. Ale kpić z tego nie było wolno, wszakże inskrypcja powstała w głowie samego cara.. Bardzo zgrabnym tłumaczeniem jest to, że car wykorzystał list Piotra Apostoła, który mówi ,,A więc uniżcie się pod potężną ręką Boga, aby was wywyższył w odpowiednim czasie”.., a car jedynie skrócił go do wymogów powierzchni medalu ujmując główny sens apostolskiego listu.
Medal wybity został w trzech odmianach, można by rzec stopniach dotyczących zaangażowania w różne teatry działań, i tak najwyższa wybita w srebrze, osiąga niebotyczne ceny:


Przynależna była jedynie obrońcom twierdzy Port Artur, druga w brązie:


Należała się wszystkim żołnierzom i marynarzom biorącym udział w działaniach wojennych. O dziwo poskąpiono tej wersji marynarzom Floty Bałtyckiej, którzy otrzymali wersję medalu w miedzi, która stanowi trzecią wersję, czyli taką jaką zaprezentowałem wykorzystując medal z własnych zbiorów ( ze zdjęcia ze wstążką). Te dwie wersje ,,niesrebrne” cenowo są zbliżone.


Ta wersja w miedzi była nadawana wszystkim, którzy przebywali na terytorium działań wojennych, chociaż nie brali bezpośredniego udziału w walkach.
Wyróżnić można emisje państwowe, bite w mennicach rządowych, oraz emisje prywatne, które różnią się od państwowych najczęściej brakiem kropki po dacie 1905., mniejszą grubością, różnicami w rozłożeniu promieni i oka opatrzności na awersie. Jest więc sporo odmian, chociaż na szczególną uwagę zasługuje barwa wstążki medalu.
Bezwzględnie, nie biorąc pod uwagę samego mocowania do wstążki (w postaci podłużnego oczka) oraz kształtu wstęgi (tutaj panowała bardzo duża dowolność) to kolory wstęgi prawidłowo dobrane powinny być takie jak na zdjęciu poniżej

Czyli w kombinacji dwóch kolorów – ze wstęgi Orderu Św. Jerzego oraz Orderu św. Aleksandra, co daje zestawienie ,, aleksandryjskiej” czerwieni oraz ,,grigorgijewskich” pomarańczowo żółtych pasów.
Inne wstęgi, to znaczy w innych barwach, są dokładane omyłkowo, czasami chyba nawet jeszcze w odległych czasach. Przy dodawaniu wstążek panuje anarchia niczym w rosyjskiej armii w czasie tej omawianej tutaj wojny. Wstęgi dokładane przypadkowo, na oryginalne raczej rzadko można liczyć. Wstęgi były dopinane w różnych kombinacjach, niekoniecznie z rosyjską ,,kołodką” metalową, czasami były fantazyjnie przeszywane tworząc przeróżne figury geometryczne, panuje tutaj duża dowolność. Tak w ogóle rosyjskie odznaczenia w tym i medale mają duży problem z zachowaniem oryginalnych wstążek. Oryginalnych wstążek jest mało. Związane to chyba jest z ich częstym noszeniem w gali mundurowej na paradach, uroczystościach i dniu codziennym w czym armia rosyjska a potem i radziecka była niezrównana. Częste noszenie powodowało zniszczenie wstążki i potem niekoniecznie dodawanie właściwej. Wstążki nawet w prawidłowych barwach najczęściej są dobierane ze współczesnych medali radzieckich, których jest bardzo dużo, bardzo tanich. Barwy są zgodne, więc można sobie pozwolić na taką ,,pasówkę”, skoro oryginałów brak. Oczywiście gorzej gdy ktoś zaczyna próbować sprzedawać taką ,,pasówkę” jako oryginał. To też nierzadkie.
Pokazują się bardzo nieudolne i łatwe do odróżnienia od oryginałów kopie tego medalu, jego dostępność w oryginale jest duża. Oczywiście najwięcej jest samych medali bez wstążek, ceny kształtują się w zależności od stopnia zachowania od 100-300 PLN w wersjach miedzianej i brązowej bez wstążki do 700-1000 PLN ze wstążką, tutaj należy zwrócić uwagę, bo nieoryginalnych jest w sprzedaży 95%. Wersje medalu w srebrze są dużo droższe, chociaż nie na polskim rynku i można trafić je począwszy od 900 (aukcje na krajowych portalach) a skończywszy na 2000 PLN (to już aukcje zagraniczne), ceny ze wstążką będą jak wiemy wyższe.
I tak dobrnęliśmy do końca pogadanki przy kawie, niekoniecznie już porannej.
Nie podjąłem w tym wątku dysput na temat medali czerwonego krzyża, oraz medali półprywatnych emitowanych w bardzo niskim nakładzie związanych z tym konfliktem zbrojnym, medale czerwonego krzyża to wspaniały temat wart oddzielnego opracowania i kiedyś się nimi zajmę, natomiast medale niskonakładowe wybijane w ilościach symbolicznych np dla załóg okrętów Floty Bałtyckiej wcale nie są spotykane na aukcjach.
A cóż w podsumowaniu, wojna z pozoru lokalna i odległa od Europy, przyniosła zarzewie rewolucyjne, które rozlało się po całym świecie. Wojan pokazała, że można zwyciężyć i wielkie mocarstwo, będąc małym krajem, gdzieś na krawędzi Azji. Obudziło w Japończykach ducha walki i chęci podboju nowych terytoriów. Ta wojna w zasadzie rozpoczęła szereg kampanii wojennych, którym kres położyło dopiero zrzucenie bomb o niewinnych nazwach ,,Little Boy” i ,,Fat Man”. I tak to 40 lat po spektakularnym zwycięstwie bomby o śmiesznych nazwach ,,mały chłopiec” i ,,grubas” pogrzebały wszelkie nadzieje na imperialny marsz Japonii rozpoczęty atakiem na Port Artur w 1904 roku.
W odpowiedzi na “Niech Bóg wskrzesi cię, gdy nadejdzie czas, czyli medale wojny rosyjsko – japońskiej 1904-05”
Jak przystało na męczywołka:wspominałem, że wskazana byłaby książka? Np pod tytułem “Medale, odznaczenia i ich geneza”