……..Przypominam sobie szeregowca Sylvanusa z 8 kompanii marszowej. Waliła się na niego kara za karą, i jeszcze jaka kara! Nie zawahał się skraść koledze ostatniego grosza, a jak przyszło do bitwy, to pierwszy poprzerywał zasieki z drutu, wziął do niewoli trzech chłopa, a jednego w drodze zastrzelił, bo jak mówił, nie miał do niego zaufania. Dostał wielki medal srebrny, przyszyli mu dwie gwiazdki i gdyby go później nie powiesili pod Duklą, to już dawno byłby plutonowym.
Zaczęliśmy znowuż od Szwejka i jego przygód 🙂 Ale jestem pod takim urokiem czytanej wielokrotnie (przeczytałem ja już chyba kilkanaście razy) powieści, ze nie mogłem sobie nie zacytować odpowiedniego fragmentu.
Ostatnio jak pamiętacie pisaliśmy sobie o historii naszego medalu,
(dla wygodnickich, którzy jeszcze nie czytali wklejam link)
http://orderywojenne.pl/medal-walecznosci-tapferkeitsmedaille-cz-1/
zbliżając się do Wielkiej Wojny, czyli czasów, w których był on nadawany w dużych ilościach. Tak dla zilustrowania tabelka, w której mamy wyszczególnione ilości nadań naszego medalu w czasie Wielkiej Wojny

Jak widzimy nadań było sporo, prawie dwa miliony. Oczywiście medal brązowy był nadawany najczęściej.
Zerknijmy jak wyglądał i od niego zaczniemy sobie bardziej szczegółowo opowiadać o poszczególnych klasach.
Poniżej z moich zbiorów – dwa medale brązowe. Zauważyć możemy pewną zmianę. Od roku 1917 roku na wszystkich Medalach Waleczności, wizerunek zmarłego Franciszka Józefa II został zastąpiony zostaje wizerunkiem następcy – Karola I. Zmieniła sie również dewiza….




Zacznijmy opis.
Awers do roku 1917 to wizerunek Franciszka Józefa I i opisem wokół FRANZ JOSEPH I. V. G. G. KAISER V. OESTERREICH
Od roku 1917 wizerunek starego cesarza zastępuje wizerunek jego następcy, Karola I. Zmienia się też opis otokowy wokół wizerunku na CAROLVS D. G. IMP. AVST. REX BOH. ETC. ET REX APOST. HVNG
O tych wizerunkach pisaliśmy w części pierwszej.
Medale mają średnicę:
medale ,,małe” 31 mm
medale ,,duże” 40 mm (tutaj zdarzają sie czasami milimetrowe odchylenia w obie strony spotyka sie opis wymiaru 41 mm)
różnica w każdym razie jest wyraźna, medal ,,wielki” to pokaźny medal !
Rewers: do roku 1917 otoczona wieńcem laurowym dewiza ,,Der Tapferkeit” została zamieniona na ,,FORTITVDINI”, mniej więcej znaczenie jest zbliżone, chociaż niewielu żołnierzy to rozumiało. Ale co było motorem napędowym zmian? Może rozpadająca sie powoli monarchia, której nowy władca chciał pokazać jej ,,uniwersalność” a nie tylko ,,niemieckość”?
Tak gadamy o Karolu I, warto więc zamieścić i tutaj jego portret, by dopełnić obrazu 😉

Jak omówiliśmy sam medal to warto jeszcze pokazać ze pod portretem na awersie znajduje sie nazwisko grawera (medaliera). Ta zasada obowiązywała od roku 1866. Wszystkie oficjalne emisje medalu Założenie jest takie, że wszystkie oficjalnie nadane medale w okresie wojny (czasami na złotych nie ma) miały po portretem nazwisko medaliera, wymienię tutaj jakie to nazwiska:
Johann Nepomuk Wirt (1753-1810)
Johann W. Harnisch (1785-1826)
Johann Josef Daniel Boehm (1794-1865)
Konrad Lange (1806-1856)
Friedrich Leisek (1839-1914),
Josef Tautenhayn (1837- 1911)
Heinrich Kautsch (1859-1943)
Trzej ostatni są spotykani najczęściej w postaci oznakowania grawerów.




Z tego wynika, że medale bez nazwiska grawera są medalami ,,na prywatne zamówienie” często juz powojennymi. Z tymi prywatnymi zamówieniami i dodatkowo jeszcze tak zwanymi medalami z ,,kriegsmetalu” czyli cynku, jest historia bardzo dziwna i wiele jest nieporozumień. Ale ten temat jest za obszerny i przyznam ze wstydem nie zgłębiłem go do końca..
A taki medal z cynku brązowionego mamy poniżej.

Ale, ale… mówimy o medalu a gdzie nam zginęła wstążka?
Wstążki upinane były na ,,modłę austriacką” – w trójkąt. Trójkąt, który zagościł na dłużej niż trwała naddunajska monarchia – w odznaczeniach chociażby Węgier, czy krajów bałkańskich, ale to inny temat.
Poniżej baretka bo wstążka doskonale jest widoczna przy medalu.

Wstążkę taka znamy juz z opisu medalu Signum Laudis, a również innych nagród Austro – Węgierskich. Określana jest wstęgą męstwa lub wstęga waleczności. Dodawana do nagród w czasie wojny. Mówię o nagrodach, które były zazwyczaj zawieszane w okresie pokoju na innych wstęgach, najczęściej czerwonych.
A jako, e jesteśmy przy wstążkach to wykorzystałem jeden z wpisów by zademonstrować jak rozpoznać nowe wstążki produkowane współcześnie. Nie każdy bowiem jest usatysfakcjonowany posiadaniem medalu z nowa wstążką, jeśli oryginalne są dostępne…
Wpis w wstążkach z przykładem właśnie wstążki naszego medalu i określaniem przybliżonym z jakiego okresu pochodzi..
http://orderywojenne.pl/oryginalnosc-wstazek-orderowych/
Wstążki do naszego medalu nie zawsze były upinane ,,w trójkąt”, bywały i upinane w prostokąt, to w okresie kiedy uszko medalu miało bardziej owalny kształt, ale zdaje sie że dotyczy medali nadawanych w XIX wieku.
Sama wstążka ze swoimi barwami jest bardzo charakterystyczna dla wielu medali i określana jest ,,wstęga wojenna” czyli ,,Kriegsband”, w odróżnieniu od czerwonej ,,Ponceau” typowej dla wielu odznaczeń cywilnych monarchii CK. Wstążka wojenna przynależna była orderom za wojenne zasługi ale nie innym medalom prócz naszego !

http://www.omsa.org/
Wstęga ta w przypadku naszego medalu mogła mieć wyróżniki ilości nadań w postaci okuć. Te okucia niestety podnoszą i to bardzo wartość tego niezbyt drogiego medalu, więc są namiętnie fałszowane. Po okuciach od razu widać, że każda z klas mogła być nadana maksymalnie 4 krotnie, o tym wcześniej nie powiedziałem, a dodatkowo za wszystkie klasy z wyjątkiem brązowej upoważniały do pobierania honorowej pensji miesięcznej (ilość nadań nie miała znaczenia) w wysokościach:
Złoty Medal Odwagi | 30 koron miesięcznie |
Srebrny Medal Odwagi I Klasy | 15 koron miesięcznie |
Srebrny Medal Waleczności 2 Klasy | 7,50 koron miesięcznie |
Uff … ale zdryfowałem, wracamy do tematu.
Okucia to nic innego jak metalowe ,,belki” w ilości 1-3 przyszywane do wstążki orderowej. Pierwsze nadanie co jest oczywiste belki nie posiadało.
Przykłady prezentujemy poniżej

źródło -https://veryimportantlot.com/


O okuciach w tej części tyle, może rozwiniemy jak będą zainteresowani różne problemy związane z tym medalem w części trzeciej…. W przypadku okuć, warto z tyłu sprawdzić czy aby widnieje sygnatura producenta, co potwierdzi oryginalność, chociaż i to te fałszują, poniżej przykłady punc producenta. W zasadzie spotyka się ich kilka, ale dominującym jest ZIMBLER z Wiednia. Wklejam zdjęcia ze strony doskonale wszystkim znanej https://tompress.shop/pl/, fajny sklep moim zdaniem, chociaż nie tani 🙂


Miałem zaprezentować wygląd szpangi z takimi medalami, ale doszedłem do wniosku, ze najlepiej będzie jak podyskutujemy o szpangach w części trzeciej 🙂
Czasami na wstążkach zdarzają się miecze…
W zasadzie powinno ich nie być, bo przecież sam medal mógł być nadawany jedynie za frontowe zasługi… I tutaj pierwotnie sie zgubiłem, przyznam bez bicia. Potem odnalazłem. Otóż spotyka się takie medale z mieczami a nawet modyfikacją za powtórne nadanie z dopiętymi mieczami do okucia jak chociażby przy medalu Signum Laudis.

Spotkałem sie z tłumaczeniem, że te miecze (chociaż nieoficjalnie) dodawane były za czyny na pierwszej linii. Tłumaczenie też pokrętne, bo przecież poza naszymi humorystycznymi przykładami ze Szwejka, medale tu omawiane wręczane były za waleczność..
Wydaje mi się, że dopinanie mieczy to ewentualnie inicjatywy kombatanckie powojenne i to związane z Republiką Austrii, ponoć nawet usankcjonowane prawnie. Te miecze pokazują się zbyt często na różnych austriackich odznaczeniach, na których nie powinny si cale znależć ….
Ale jak wiemy odznaczenia z mieczami są bardziej chodliwe (czytaj lepiej sie sprzedają) 🙂 W każdym razie zdania co do mieczy są podzielone tylko dlatego, że pogląd o ,,oryginalności” mieczy na tym medalu forsują głównie sprzedający. Chyba należy zachować umiar w podejmowaniu zakupu medali z mieczami o ile nie są w przyzwoitych cenach, o których później.
Podsumowując tajemnicze miecze, powiemy że żaden oficjalnie nadany medal waleczności nie powinien mieć ich przyczepionych.
Jako, że problemy związane ze szpangami przesuwam na trzecią część pogaduszek o tym medalu, zobaczmy jak dostojnie się prezentują w warunkach polowych 🙂

Jak skończyliśmy z mieczami i okuciami to pozostaje nam ostatni wyróżnik na wstążce a mianowicie wersja oficerska, tak, tak, zdziwienie bo medal przecież opisywany jako medal ,,nieoficerski”. Otóż od września 1917 roku, oficerowie mogli otrzymać Medal Złoty i Wielki Srebrny (tylko w tych klasach), za zasługi bojowe, które były zbyt mizerne by otrzymać chociażby Order Marii Teresy (nomen omen to na nim ponoć wzorowano nasz Virtuti Militari), czy Signum Laudis (który nie miał wyłącznie bojowego rodowodu, bo nadania cywilne to norma).
Te oficerskie medale na wstążce oznaczone były cyfrą władcy, czyli literą K

Cyfra władcy jest tez namiętnie fałszowana, niestety, z tego samego względu co okucia. Jej zakup nie jest żadnym problemem. Ale o tym pogadamy w części trzeciej.
No i jeszcze przykład nagrodzonego oficera – złotym medalem dla oficerów, literki K nie widać…Ale może przeszkadzała, bądź nadanie nastąpiło w okresie ,,kadeckim” czy ewentualnie gdy nagrodzony był w randze jednorocznego ochotnika, czyli de facto w okresie ,,nieoficerskim”.

I jeszcze jedno, tu już literka jak malowanie 😉

Należy zwrócić uwagę, na fakt, iż spore ilości narybku oficerskiego rozpoczynało karierę od rangi jednorocznego ochotnika. Nikt nie może zaprzeczyć, że niejednokrotnie okazywali bohaterstwo na polu bitwy godne wyróżnienia medalami.
Tak się rozgadaliśmy o oficerskich, nomen omen jedynie ,,wielkich” to teraz medal mały srebrny.


Bity w srebrze, chociaż częściej w srebrzonym cynku lub brązie, zwłaszcza pod koniec wojny. Ten brąz i cynk spod srebrzenia często ,,wychodzi” ładnie nie wygląda, ale jest dowodem, że wojna niesie ograniczenia również w stosowanych do wyrobu medali – metalach szlachetnych.
Na srebrnych małych i wielkich można znależć punce srebra o ile są wykonane z tego metalu.

źródło Internet
Systematycznie rozpoczęliśmy od medalu brązowego Zerknijmy jak wyglądał mały srebrny na mundurach 🙂 dwa zdjęcia wyżej to medale z mojej kolekcji, (pokazałem nie wszystkie małe srebrne rzecz jasna).



Jak juz zapoznaliśmy sie z medalem mały w obu wersjach brązowej i srebrnej to przejdźmy do wielkiego
No i teraz … znowu Szwejk 🙂
Miał wielki medal srebrny, dystynkcje jednorocznego ochotnika i trzy gwiazdki. Opowiadał o czynach bohaterskich z 6 kompanii marszowej w Serbii i wywodził, że z całej tej kompanii pozostał tylko on jeden. Śledztwo ustaliło, że na początku wojny jakiś Teveles odszedł rzeczywiście z 6 kompanią na front, ale nie miał praw jednorocznego ochotnika. Zażądano informacyj od brygady, do której 6 kompania marszowa była przydzielona, gdy drugiego grudnia tysiąc dziewięćset czternastego roku uciekła z Białogrodu, i stwierdzono, że w spisie zaproponowanych do odznaczenia lub odznaczonych medalami srebrnymi żadnego Tevelesa nie ma. Co zaś do tego, czy szeregowiec Teveles podczas kompanii białogrodzkiej został awansowany na plutonowego, tego nie można było stwierdzić, ponieważ cała 6 kompania marszowa zginęła koło cerkwi Św. Sawy w Białogrodzie razem ze wszystkimi oficerami. Przed sądem dywizyjnym Teveles bronił się, że naprawdę był mu obiecany medal srebrny i że dlatego kupił go sobie od jakiegoś Bośniaka. Co do odznak jednorocznego ochotnika, to przyszył je sobie po pijanemu, a nosił je dlatego, że był stale pijany mając organizm osłabiony dyzenterią…..
Mamy więc Wielki Medal srebrny, też niestety nie zawsze wybijany w srebrze…
Ma on 40 mm średnicy (czasami 41 mm – nie wierzyłem więc sporo ich mierzyłem, milimetr różnicy to niby nic…) i poza tym niczym sie nie różni od małego srebrnego, no może tym, że czasami może występować z ,,oficerską” literką K o czym pisaliśmy wyżej.









Jak widzimy w różnych odmianach i wojennych i powojennych i nadaniach w srebrze i ,,cynkowych” i srebrzonych. Do wyboru do koloru 🙂 Jeszcze wrzućmy kilka zdjęć dzielnych wojaków nagrodzonych tym medalem.. A z samym medalem i niuansami oryginalności spotkamy sie w części trzeciej…

źródło https://www.omnia.ie/

źródło https://www.omnia.ie/

źródło https://www.omnia.ie/
Oj dzielni wojacy, zupełnie inni niż bohaterowie ze stron Haska !
Myślę, że medale Wielki Srebrny nie był tak rozdawany jak na kartach powieści 🙂
Pozostał nam złoty – tego w zbiorach nie posiadam, trochę drogi jak dla mnie, ale o cenach na końcu. Prócz ceny wstrzymuje mnie przed zakupem niepewność co do oryginalności…ale o tym w kolejnym odcinku.


Tutaj zaprezentuję ciekawą postać żołnierza- lotnika CK armii, najbardziej ,,odznaczonego” medalami waleczności 🙂
To Julius Arigi

Niesamowicie barwna postać, lotnik, w zasadzie prawdziwy as lotnictwa z druga ,,lokatą” pod względem ilości zestrzeleń (32 zwycięstwa powietrzne), najbardziej oznaczony lotnik – uwaga nie oficer !
Otóż jego stopień to Offiziersstellvertreter, dosłownie zastępca oficera. O stopniach armii CK, niby prostych można przeczytać na stronach w sieci, dla chętnych podam linki, bo każdy miłośnik tej armii musi wiedzieć co i jak ..
https://en.wikipedia.org/wiki/Rank_insignia_of_the_Austro-Hungarian_armed_forces
i tutaj
https://en.wikipedia.org/wiki/Austro-Hungarian_Army
Otóż nasz dzielny pilot odznaczony był aż czterokrotnie Złotym Medalem Waleczności, czterokrotnie Srebrnym I Klasy oraz dwukrotnie Srebrnym II Klasy i Brązowym.
A jedynym żołnierzem armii CK który otrzymał zarówno Złoty Medal dla żołnierzy (jako kadet) jak i Złoty dla oficerów (po awansie) był Karl Ritter von Eiss, zdjęcia nie udało mi się wyszperać.
Czyżbyśmy dobrnęli do końca? Chyba tak, pominę aspekt okresu międzywojennego, anschlusu Austrii i noszenia na mundurach Wehrmachtu przez austriackich żołnierzy tychże odznaczeń. Oraz pominę milczeniem noszenie ich przez żołnierzy węgierskich, którzy w swoisty sposób kontynuowali tradycję tego medalu niejako reaktywowanego w 1939 roku, bo to inna historia. Podobieństwa odnajdziemy również w medalu chorwackim z 1941 roku… Ale druga wojna juz nie wygląda tak jak to widział Haśek.
Na szybciutko o cenach (skoncentruje sie tylko na medalach z okresu Wielkiej Wojny) … Zacznijmy od oficerskich złotych z literą K, tutaj nawet można usłyszeć cenę 20 000 PLN, są skrajnie rzadkie, (zwłaszcza te w czystym złocie), nawet bardzo, ale to skrajnie wysoka cena za stan menniczy. Zresztą te dla ,,nie oficerów” też nie są za tanie. Przeciętnie piękne stany to wydatek rzędu około 2000-3000 PLN, złocone, tańsze, tak do 1200 PLN. Wielkie srebrne to juz jest bardziej do przyjęcia, cena około 250-400 PLN, oczywiście są i takie około 1000 PLN zależy jak sie komuś zamarzy 🙂 Małe srebrne to całkiem przyjazna półka czyli 100-200 PLN, brązowe do 100 PLN. Oczywiście okucia za kolejne nadania podnoszą cenę. Podobnie jak literki K….(uważajmy i nie przepłacajmy za literki dopięte do małego srebrnego czy brązowego medalu bo to absurd, ale widywany nawet na naszych portalach)
No i oczywiście zapomniałem o dokumentach nadania…..Z dokumentami będą droższe. Ale czy na pewno warto kupować takie ,,komplety”? Jeżeli stanowią zbiór pamiątek po jednym żołnierzu to owszem. Ale jeżeli w skład takiego kompletu wchodzi jedynie medal plus dokument, to prawdopodobieństwo oszustwa jest wysokie !
Dokumenty wrzucam poniżej, ot tak dla orientacji





Dokumenty te to bardziej takie legitymacje. Nie powalają estetyką czy urodą, oszczędne, takie ,,niemieckie”, to nie bałkańskie cudeńka, czy japońskie arcydzieła !!
Cóż dodać – o falsyfikatach w części trzeciej…Bo podjąłem decyzję, że powstanie :-0
I kończymy część drugą , zamiast podsumowania w moim wydaniu oddajmy na koniec głos Haśkowi oczywiście w temacie naszego medalu…;-)

zdjęcie z filmu
Kadet Biegler był słaby jak mucha. Przeszedł w ciągu niedługiego czasu przez kilka stacji cholerycznych i po wszystkich manipulacjach, które przedsiębrano wobec niego jako podejrzanego o cholerę, przyzwyczaił się stale popuszczać w spodnie. Aż wreszcie dostał się w ręce jakiegoś porządnego specjalisty pewnej stacji cholerycznej, gdzie nie znaleziono w jego wydzielinach żadnych bakterii cholerycznych, zahartowano mu kiszki taniną i wyłatano je w ogóle tak dobrze, że kadet Biegler mógł wreszcie zostać wysłany do najbliższego dowództwa etapu jako „frontdiensttauglich”, chociaż biedak ledwo się trzymał na nogach po wszystkich kuracjach szpitalnych. Ów specjalista był człowiekiem wielkiej zacności. Gdy kadet Biegler zwracał mu uwagę, że czuje się bardzo słaby, ten odpowiedział mu z uśmiechem: — Złoty medal za dzielność udźwignie pan jeszcze. Wszak pan się dobrowolnie zgłosił na wojnę jako ochotnik. Stało się tedy, że kadet Biegler wyruszył na zdobywanie złotego medalu………
do usłyszenia w części.. trzeciej… !
Przemek
3 odpowiedzi na “Medal Waleczności -Tapferkeitsmedaille cz.2”
Super lektura! Jako ciekawostkę powiem, że mój pradziadek Adam poza medalem i „dożywotnią” rentą dostał małą trafię w Tarnowie.
Trafikę
Mój chyba nic nie dostał ale wrócił z niewoli i Austro Węgry przestały istnieć 😀